
Czego oczekuję od powieści, czego w niej szukam?
Podsumowanie konkursu: „Czego oczekuję od powieści, czego w niej szukam?”
To może wydawałoby się proste pytanie, które pojawiło się podczas ostatniego rozdania/konkursu "Bez odpowiedzi" na moim profilu na FB. Wasze odpowiedzi, nawet te pozakonkursowe listy, uświadomiły mi, że nie mogę tego tematu tak po prostu zostawić bez echa, „bez odpowiedzi”. Dlatego dziś spróbuję zebrać myśli, i pójść tropem niczym Krzysztof, mój główny bohater: „upierdliwie” drążący tematy, aby choć trochę zbliżyć się do ich rozwiązania.
Czego kto oczekuje od powieści jest tematem rzeką, zakręconą w różnych swoich miejscach. Łatwo nie da się nią popłynąć tak prosto, jednym zdaniem to wszystko powiedzieć. Spróbuję choć trochę, wsiąść na łódź i mknąć z nurtem w górę rzeki, pokazać Wam i sobie co widzę, kiedy mijam kolejne miejsca. One też są bardzo ważne bo niczym aktor czy bohater grają w akcji główną rolę. A może właśnie role drugoplanowe? Tworzą klimat i atmosferę i są niczym ta rzeka unosząca w swojej toni bohaterów powieści. W mojej książce jest nią warszawska Praga, osławiona złą sławą przez lata historii. To doskonałe miejsce na umiejscowienie powieści. Dlatego się tego trzymam.
Wisła, moja rzeka, którą płynę. Na jednym jej brzegu dzieją się różne historie. Jakaś para stoi i obejmuje się. Ona jest wpatrzona w niego i nic więcej poza nim nie widzi. Na ekranie lecą napisy i widz/czytelnik czyta te słowa, słyszy dialogi pary:
„Kocham jak jesteś wpatrzony we mnie, jak swoim wzrokiem pieścisz moje policzki, czuję każde twoje spojrzenie, jakby było dotykiem dwojga zakochanych w sobie ludzi, jak my” – przytulają się.
Czego widz/czytelnik oczekuje od tej sceny? Może, z każdym następnym wersem, nie będzie mógł się doczekać co się później stanie, jakby sam był obok nich; dwojga zakochanych i z nimi przeżywał na nowo ich związek. To związek czytelnika i tej historii, która toczy się na jego oczach, która rozgrywa się i sprawia, że przenosi go z jego szarego pokoju w to miejsce, gdzie stoi para zakochanych.
Czy to możliwe, że utożsamiam się z bohaterem?
Myślę: „Ja bym chyba podobnie się zachował”. Ale inny może powiedzieć: „do dupy koleś to rozegrałeś, patrz jak to się robi” – tu czytelnik wkłada niebieską koszulę, swoją nową marynarkę, którą ostatnio wydrapał pazurami na wyprzedaży, staje przed lustrem i wykrzywia twarz; niczym wytrawny aktor grający główną rolę, mówi: „Kochanie, jesteś dla mnie najważniejsza. Wybaczysz mi, że zapomniałem o naszej rocznicy?”
Wracam do książki, przerzucam stronę. A tu niespodzianka, akcja przeniosła się już na następny brzeg, to jasne przecież rzeka płynie dalej. Tam nie ma już tak słodkiej sceny. Ktoś płacze, są łzy, i wtedy Tobie robi się żal tej osoby. Razem z nią patrzysz w niebo, zaczynasz czuć jej smutek jakbyś tam był, jakby on był Twoim zmartwieniem. Akcja zmienia się znowu, na chwilę zastyga w bezruchu, abyś za chwilę musiał mocno się sprężać. Włożyć swoje adidasy i szybko biec za uciekającym policjantem; Twoim ulubionym bohaterem drugoplanowym.
„Ej! zaczekaj chwilę, nie mam takiej kondycji” – rzucasz do niego i gonisz go….
***
Postanowiłem, że wszystko to o czym pisaliście do mnie w odpowiedziach opiszę i ubiorę w małą scenkę odegraną powyżej. Oczekujecie, że akcja powieści będzie waszym wehikułem czasu, który cudownie przeniesie Was do wnętrza pokoju, gdzie rozgrywa się akcja, że wczujecie się w role bohatera jakbyście sami go odrywali, że każdy wers na tyle Was wciągnie, że nie będziecie mogli oderwać wzroku od następnego zdania.
A co z tym, że akcje są wielowątkowe? Też o tym było, i że akcja na tyle mnie intryguję, że jeszcze przed bohaterem próbuję odpowiedzieć na kolejne postawione pytanie.
Chyba tych wszystkich oczekiwań nie sposób wymienić, ale może choć trochę dzięki Wam go w takim świetle zobaczyłem.
Dziękuję Wam za świetną zabawę, ktora stała się dla mnie dobrą lekcją pisania.